Imię: Julka
Wiek: 14 lat
Nick: Imię Sadie wzięłam z serii „Kroniki Rodu Kane”. Sadie Kane jest jedną z moich ulubionych postaci literackich, przy czym jedną z nielicznych, które są naprawdę moimi rówieśnikami, gdyż tak samo, jak ja urodziła się w 1998 roku.
Motto: "Aby człowiek mógł być zadowolony z życia, jednym z najistotniejszych warunków jest, aby był przekonany, że ma ono jakiś sens, jakąś wartość."
Niczym nie wyróżniam się z tłumu. Ot,
pulchna, niska blondynka z różowymi policzkami. Ubierająca się przeciętnie. Nie
mająca dokładnie ukierunkowanego stylu. Nieszukająca tłumu. Cicha, często
siedząca samotnie. Mało rozmowna.
Na przerwach najbardziej lubię siedzieć i
czytać książkę. Często tłumaczę to tym, że muszę zdążyć przeczytać lekturę
albo, że książka jest bardzo ciekawa. Tak naprawdę nie wiem, o czym mogłabym
rozmawiać z rówieśnikami. Jestem aspołeczna? Może. A może po prostu nie trafiłam
na odpowiednie towarzystwo? Nie mam ochoty rozmawiać o chłopakach i miłosnych
rozterkach koleżanek mojej najlepszej przyjaciółki, nie mam ochoty udawać przy
nich pustej idiotki, którą nie jestem. Jednak nie potrafię też udawać kujonki,
dziecinnej i zachowującej się, jak dziecko z podstawówki.
Nie palę, nie piję, nie biorę. Nie ciągnie
mnie do tego. Może do picia, lecz za każdym razem, gdy próbuję alkoholu,
stwierdzam, że to obrzydliwe. Zatem mam predyspozycje do zdrowego trybu życia,
który usilnie staram się wprowadzić w swoją codzienność po wielu latach
jedzenia niezdrowo.
Jestem feministką. Chyba dlatego tak kocham
powieść o Harrym Potterze. To jedna z nielicznych książek fantasy, w których
kobiety są równie ważne, jak mężczyźni. Potrafią walczyć, nie trzeba ratować
ich z opresji. Bardzo zależy mi również na ochronie przyrody. Nie mówię tu
tylko o efekcie cieplarnianym i tego typu rzeczach, lecz także o zwierzętach,
które ludzie ubijają, często bez powodu. Po liceum planuję spędzić rok, pracując,
jako wolontariusz w jakimś schronisku dla zwierząt w Afryce, w Azji,
gdziekolwiek - może nawet po prostu w Polsce!
Dobrze się uczę. Z jednych przedmiotów
lepiej, z drugich gorzej. Generalnie jestem uważana za klasową kujonkę. Taką
dobrze się uczącą, lecz mimo wszystko niepoświęcającą na to dużo czasu. Wszyscy
wiedzą, że prace domowe z polskiego najlepiej przepisać ode mnie. Niby klasa
literacko-dziennikarska, a tylko ja miałam piątkę z polskiego. Z naukami
ścisłymi nie jestem zaprzyjaźniona. Zwłaszcza z fizyką, którą zaczęliśmy
dopiero w tym roku i już szukam korków. Angielski idzie mi nieźle, francuski –
samo zło. W liceum planuję rzuć język żabojadów na rzecz hiszpańskiego lub włoskiego.
Co do planów na przyszłość, nie są one
konkretne. Przez wiele lat marzyłam o zostaniu aktorką, lecz ostatnio doszłam
do wniosku, że to jednak nie dla mnie. Jestem na to za cicha i nieśmiała. Poza
tym… w ciągu ostatnich dwóch lat rozwinęła się we mnie nowa pasja. Jest nią
pisanie. Kiedy piszę czuję się sobą, jestem we własnym świecie. Chciałabym
również podróżować. Myślę o studiach o kierunku turystyka i rekreacja. Chcę
zobaczyć świat. Podróże są też dobrym tematem na książki.
Ostatnio zauważyłam, że ludzie, których
podziwiam najbardziej, nie żyją. Marilyn Monroe, J.R.R Tolkien, Heath Ledger.
Osoby bardzo przeze mnie szanowane. Nie wiem, czemu tak fascynują mnie ludzie
martwi. Może dlatego, że myśląc o nich, widzę, jak wielkie mam szczęście, że
wciąż żyję? I mimo wszystko mam szczęśliwe życie.