środa, 11 lipca 2012

Tom I ~3. Poznajcie Huncwotów~

   Lily i Dorcas korzystały z wakacji całym sercem. Codziennie chodziły nad morze, spacerowały po okolicy, jeździły na rowerach. Evansówna znów czuła, że żyje i choć czasem wciąż nachodził ją smutek po stracie Snape’a, to zrozumiała, że tak musiało się stać, a życie idzie dalej. Teraz jej największym zmartwieniem było nieszczęsne przyjęcie Petera, a szesnasty sierpnia zbliżał się wielkimi krokami.
   Na dwa dni przed urodzinami Pettigrewa, dziewczyny postanowiły wybrać się wreszcie na Pokątną, aby kupić chłopakowi jakiś prezent. Odkładały to dość długo i z niechęcią wyruszyły do Londynu.
   Od razu po śniadaniu wzięły rzeczy i wyszły z domu. Postanowiły dostać się do miasta Błędnym Rycerzem. Lily wyciągnęła różdżkę nad ulicę i machnęła nią. Po chwili przed nimi pojawił się trzypiętrowy autobus we wściekle fioletowym kolorze. Kiedy jego drzwi się otworzyły, stanął w nich wątły blondyn, mający na oko czterdzieści parę lat.
- Dzień dobry – przywitał się lekko znudzonym głosem – Nazywam się Greg Marvel, konduktor Błędnego Rycerza. Zapraszam panie do środka.
   Przyjaciółki weszły, a mężczyzna przepuścił je w drzwiach. W środku stały rzędy krzeseł, a na kilku z nich siedzieli pasażerowie. Na górę prowadziły małe schodki. Lily i Dorcas zajęły pierwsze dwa miejsca z brzegu. Greg podszedł do nich.
- Gdzie panie jadą? – zapytał.
- Do Londynu – odpowiedziała Ruda grzecznie – Do Dziurawego Kotła.
- Dziurawy Kocioł! Londyn! – krzyknął konduktor przez całą długość autobusu do mężczyzny kierującego pojazdem – Chcecie gorącej czekolady? – zwrócił się ponownie do dziewcząt – Tylko trzy sykle.
   Przyjaciółki spojrzały po sobie i zgodnie pokręciły głowami. Nie miały zaufania do jakości napoju podawanego w nagrzanym do granic możliwości pojeździe.
- Nie, dziękujemy – odparła Dorcas, uśmiechając się miło.
   Greg wzruszył tylko ramionami i poszedł na przód autobusu. Dziewczyny przyglądały się ciekawie pozostałym pasażerom, jednak w żadnym nie rozpoznały kogoś znajomego. Błędny Rycerz miał to do siebie, że jechał niemal z prędkością światła, co sprawiało, iż nie widzieli go mugole. Niestety z tego powodu trudno było wyglądać przez okna i cieszyć oczy mijanymi krajobrazami.
   Lily i Dorcas dyskutowały o najnowszej kolekcji ubrań znanej marki Fashionable Witch, której zdjęcia ukazały się dziś rano w Proroku Codziennym, a tymczasem kolejni ludzie wsiadali i wysiadali z pojazdu. Wreszcie, po około dwudziestu minutach drogi, dojechały. Autobus zatrzymał się przed pubem Dziurawy Kocioł, a dziewczęta wstały ze swoich miejsc i podeszły do drzwi.
-  Dwanaście sykli – powiedział Greg przy wyjściu. Każda z przyjaciółek dała po sześć i wyszły z pojazdu. Kiedy się obróciły, autobusu już nie było.
   Weszły do Dziurawego Kotła, narzekając na wysoką cenę przejazdu. Przeszły przez pub, kiwając głowami barmanowi Tomowi. Po dojściu na drugą stronę dużego pomieszczenia pełnego stołów i krzeseł, Lily otworzyła drzwi prowadzące na podwórko zapełnione koszami na śmieci. Ona i Dorcas podeszły do muru. Stały tak przez chwilę, spoglądając jedna na drugą.
- Lily… - zaczęła Dor, robiąc trochę głupią minę – Pamiętasz może, w którą cegłę trzeba stuknąć?
   Ruda pokręciła wolno głową i obie, jak na komendę zaczęły ostukiwać po kolei wszystkie cegły. W pewnym momencie usłyszały za swoimi plecami drwiący śmiech. Zatrzymały się i gwałtownie odwróciły w stronę drzwi pubu, a Lily włos zjeżył się na głowie.
   Stanęły twarzą w twarz z dwójką chłopaków. Jeden z nich miał krótkie, czarne, potargane włosy, a spod okularów świeciły orzechowe oczy. Włosy drugiego były jeszcze ciemniejsze i dłuższe, a oczy czarne. Obydwoje byli przystojni, zaś na ich twarzach widniały drwiące uśmieszki.
- Chyba lepiej, by było, aby dziewczynki skorzystały z sieci Fiuu – zakpił drugi.
- Zamknij się, Łapa – warknęła Dorcas – Pomóżcie nam lepiej. Potter to się tyczy także ciebie – dodała, widząc, że okularnik ma zamiar wypowiedzieć kolejny komentarz.
   Syriusz Black podszedł do muru i stuknął w środkową cegłę, która była prawie biała od wiecznego pukania w nią. Dziewczyny zaczerwieniły się.
   Tymczasem James uśmiechnął się szeroko do Lily.
- Hej, Evans – zagadnął wesoło – Jak tam wakacje?
   Ruda zacisnęła pięści. Miała szczerą ochotę go walnąć. Od zawsze uważała go za najbardziej napuszonego, aroganckiego, złośliwego i głupiego człowieka na Ziemi. Odczucia te pogłębiły się jeszcze bardziej od incydentu ze Snapem.
   Widząc jej minę, uśmiech Jamesa trochę przygasł, jednak dziarskim krokiem minął przyjaciółki i poszedł za Syriuszem przez przejście w murze.
- Postaraj się być miła – rzuciła Dorcas, idąc w ślady Huncwotów. Lily, zrezygnowana, poszła za nią. A zapowiadał się taki miły dzień!
   Oczywiście skoro już spotkały Pottera i Blacka, nie sposób było się ich pozbyć. Najpierw całą czwórką poszli do Gringotta. Dorcas, James i Syriusz musieli wziąć pieniądze ze swoich skrytek, a Lily wymienić walutę mugolską na magiczną. Ruda zdziwiła się, że Łapa ma skąd wziąć pieniądze, jednak on wytłumaczył, że jego wuj, Alfard Black, zapisał mu w testamencie cały swój majątek. Tak więc, kiedy Lily załatwiła swoje sprawy w kantorze, goblin zabrał ich po kolei do skrytek Charlusa i Dorei Potter, Cezara i Amelii Meadowes, a na koniec Syriusza Blacka. Wszystkie one były pełne wielkich stosów galeonów, sykli i knutów.
   Gdy już mieli zapas pieniędzy na cały rok szkolny, wyszli z banku i ruszyli na zakupy. Ponieważ listy ze szkoły przybyły kilka dni wcześniej, postanowili kupić najpierw książki, nowe zestawy szat i inne rzeczy potrzebne do szkoły.
   Weszli do sklepu Ciuszki i Patałaszki, a właścicielka, pani Dorris, od razu zaczęła skakać dookoła nich, mierzyć, szyć i gadać ile wlezie. Kordylina Dorris była okrągłą amerykanką po trzydziestce o różowych włosach, intensywnym makijażu i fioletowej, jedwabnej sukience.
   Kiedy szyła szatę Dorcas, resztę osób poczęstowała domowymi ciasteczkami z czekoladą. Lily, James i Syriusz rozsiedli się wygodnie na czerwonych kapach i słuchali paplaniny pani Dorris, patrząc przy okazji na powstrzymującą się od się Meadowes i rozkoszując się przezabawnym amerykańskim akcentem.
   Po Dorcas szaty kupowali najpierw Ruda, później Black, a na końcu Potter. Gdy wychodzili, pani Dorris wyglądała na niepocieszoną, że musi zostać sama, więc rozsiadła się za sklepową ladą i zaczęła czytać kolorowe pisemko dla kobiet.
   W następnej kolejności zaliczyli Esy i Floresy, aptekę i sklep z rzeczami do Quidditcha. Lily nie była chętna tam iść, lecz została przegłosowana. Dorcas, James i Syriusz zachwycali się najnowszym modelem Zmiatacza.
- Patrzcie na rączkę – wyśpiewywał oczarowany Potter – A przyspieszenie!
- Gdybyśmy mieli taką miotłę, na pewno ponownie byśmy wygrali! – Dorcas świeciły się oczy.
- Może udałoby namówić się McGonagall – zastanawiał się Syriusz, lecz pozostała trójka spojrzała na niego, jak na idiotę. Lily ucieszyła się, że tym razem nie była osamotniona.
   Kiedy wreszcie Rudej udało się wyciągnąć towarzystwo ze sklepu, poszli do kawiarni Słodki Czarodziej, gdzie zjedli po pucharku pysznych lodów z polewą i bitą śmietaną. Na nieszczęście Lilki, a szczęście Jamesa, siedzieli obok siebie. On ciągle przysuwał się bliżej, ona odsuwała.
- Jak wam mijają wakacje? – spytał się Syriusz, wpychając do buzi wielką łyżkę lodów czekoladowych – Bo prawie nic nam opowiadałyście. Dobrze się bawisz u Evans? – zwrócił się do Dor.
- Wspaniale – uśmiechnęła się tamta – Pływamy w morzu i takie tam.
- Może któregoś dnia do was dołączymy? – zaproponował ochoczo James.
- Raczej nie, Potter – powiedziała Lily przez zaciśnięte zęby – Nie chcę cię nawet widzieć w mojej okolicy, jasne?
   Syriusz przewrócił oczami.
- Właśnie nie za bardzo – odpowiedział Rogacz na retoryczne pytanie Rudej – Cieszę się, że chcesz się ze mną umówić, Evans. Fajnie będzie tak popływać razem w morzu. Dor i Syriusza zostawimy na plaży. Będziemy tylko ty i ja. Czyż to nie wspaniale?
- Raczej nie, Potter – powtórzyła Ruda swoje poprzednie słowa.
   Po prostu nie znosiła Jamesa. Nie chodziło nawet o to, że rzucał zaklęciami na lewo i prawo, a wszyscy Gryfoni mieli do niej pretensje, że odbiera mu za to punkty. Chodziło o jego ciągłe wyrazy miłości pod jej adresem, o te namolne prośby umówienia się i nie rozumienie słowa „nie”,  powtarzanego za każdym razem.
   Po lodach poszli wreszcie kupić prezent Peterowi. Ruszyli, więc w stronę Magicznych niespodzianek Gambola i Japesa. Zirytowana Lily powiedziała zdecydowanie, że ona nie pojawi się w takim sklepie i dziarskim krokiem ruszyła do najbliższej księgarni. Dorcas po chwili wahania pognała za nią.
   Kupiły Peterowi powieść przygodową. Gdy wyszły ze sklepu, Meadowes zaczęła rozglądać się za Łapą i Rogaczem, jednak Ruda pociągnęła ją w stronę Dziurawego Kotła. W nim napiły się jeszcze po kremowym piwie, rozmawiając przy okazji ze spotkanymi tam znajomymi z piątej klasy.
   W końcu weszły do zatłoczonego Błędnego Rycerza. Nie minęło dziesięć minut, kiedy autobus ponownie zatrzymał się pod Dziurawym Kotłem. Do środka weszli uśmiechnięci od ucha do ucha Potter i Black.
    James uśmiechnął się szeroko i razem z Syriuszem podszedł do nich.
- Czemu na nas nie zaczekałyście, dziewczynki? – spytał radośnie, za co został obdarzony morderczym spojrzeniem Rudej.


   Słońce zachodziło powoli nad Doliną Godryka. Nastał wieczór dnia szesnastego sierpnia. Lily i Dorcas wysiadły z Błędnego Rycerza. Ruda była okropnie nastawiona do czekającej ją imprezy. Wydarzenia sprzed dwóch dni tylko wzmocniły jej niechęć do całego przyjęcia. Jednak szła potulnie z Meadowes dobrze znanymi przyjaciółce uliczkami.
   Dolina Godryka była niezwykle nastrojowym miasteczkiem pełnym domków jednorodzinnych. Po brukowanych uliczkach biegały dzieci, chodzili dorośli. Po II wojnie światowej na rynku postawiono pomnik brytyjskich żołnierzy. Przy placu stał również stary, średniowieczny kościółek, do którego przylegała mała plebania i cmentarz, na którym od wielu stuleci chowani byli ludzie, w tym wielu czarodziei.
   Dorcas poprowadziła Lilkę przez mały park z placem zabaw, fontanną i stawem, a następnie skręciły w ulicę Magnoliową. Na jej końcu stał dom z szarego kamienia. Nie był mały, lecz nie była to też wielka rezydencja. Składał się z parteru, pierwszego piętra i, jak Lily się domyślała, strychu. Dom otaczał piękny ogród pełen kwiatów, drzew i krzaków. Dookoła całej posiadłości stał kamienny mur.
   Meadowes raźnym krokiem szła w stronę malowniczego budynku. Lily zauważyła, że pozostałe domy na tej ulicy, choć zbudowane w podobnym stylu, są mniejsze, a ich podwórza zajmują również mniej przestrzeni.
- Rodzina Potterów dobudowała ten dom pod koniec XIX wieku – powiedziała Dorcas, jakby czytała w myślach przyjaciółki.
   W końcu doszły do furtki domu Potterów. Ruda miała wątpliwości, czy powinny tak po prostu wejść na teren prywatny, lecz Meadowes bez skrupułów weszła na podwórko. Lily podążyła za nią, rozglądając się ciekawie dokoła. Rosły tu jabłonie, grusze, śliwy, czereśnie, a także borówki i porzeczki. Pod oknami natomiast były zasadzone najróżniejsze kwiaty – nie tylko czarodziejskie sadzonki, ale również mugolskie.
   Kiedy podeszły do drzwi, te od razu się otworzyły i stanął w nich uśmiechnięty szeroko okularnik.
- Dzień dobry! – krzyknął wesoło – Właźcie!
    Weszły do przestronnego przedpokoju, na którego końcu znajdowały się schody. Drzwi prowadzące do pokojów na dole były otwarte i w salonie zobaczyły resztę Huncwotów, a także pozostałych przybyłych już gości: Daniela McKinnona, Hestię Jones i Gwyneth Johnson.
   W pierwszej kolejności podeszły do Petera: grubego blondynka średniego wzrostu o niebieskich oczach i głupkowatym wyrazie twarzy. Lily zawsze kojarzył się ze szczurem. Dziewczyny złożyły mu najlepsze życzenia, najpierw jedna, potem druga, a następnie wręczyły prezent urodzinowy.
   Potem przywitały się z Remusem Lupinem – jedynym Huncwotem, którego lubiła Lily. Był to wysoki, chudy blondyn o pięknych szarych oczach, błyszczących inteligencją. Pochodził z biednej rodziny, dlatego zawsze nosił stare, znoszone rzeczy. Ruda zaobserwowała, że Remus wygląda blado, nawet, jak na niego. Do tego na jego twarzy widniało więcej blizn niż zwykle . Były one świeże i głębokie. Zaś kiedy Lunatyk podchodził, wyraźnie utykał na prawą nogę. Evans zmarszczyła brwi.
- Marnie wyglądasz, Remus – powiedziała zmartwiona – Co się stało?
- Nic takiego, naprawdę – odparł chłopak, uśmiechając się lekko – Miałem mały wypadek, ale już wydobrzałem.
   Wzruszył ramionami. Lily chciała wiedzieć więcej, lecz nie zdążyła zadać następnego pytania, gdyż doskoczyła do niej Gwyneth Johnson – niziutka, pulchna blondynka z siódmej klasy, pełniąca rolę obrońcy w gryfońskiej drużynie Quiddticha.
- Cześć, Lily! – zawołała i pocałowała koleżankę w policzek. Tę samą czynność powtórzyła wobec Dorcas – Jak wakacje?
- Dobrze, dzięki – Meadowes uśmiechnęła się szeroko – Siedzę teraz u Lilki. A ty? Dobrze bawiłaś się we Włoszech? Strasznie się opaliłaś!
- Było genialnie! – Gwyn rwała się do opowieści – Pływałam motorówką, zwiedziłam Pompeje, Capri i w ogóle było wspaniale!
- Cześć, dziewczyny – przywitał się Daniel.
- Hej! – Hestia pomachała im z kanapy. Przyjaciółki odmachały jej zgodnie.
- Kogo jeszcze brakuje? – zastanowił się James.
- Marcusa, Demelzy, Alicji, Mary i Marleny – wyliczył Syriusz na palcach.
   Lily i Dorcas usiadły na kanapie obok Hestii, a pozostali na fotelach. Tylko James zrezygnował z normalnego siedzenia i usiadł obok Rudej na poręczy sofy. Ona zgromiła go wzrokiem. Nikt by nie zaprzeczył, że była w tym mistrzynią.
- To co robimy? – zapytała Gwyn – Może zagramy w chowanego?
   Wszyscy roześmiali się. Tak, Gwyneth była jedyną siedemnastolatką na świecie mogącą zaproponować coś takiego.
- A może lepiej w butelkę? – zaproponował James, uśmiechając się do Rudej jeszcze szerzej – Evans, co ty na to?
- Wal się, Potter! – warknęła w odpowiedzi.
- Hej, Evans, nie psuj imprezy – rzucił Syriusz, delektując się miną Lilki – A ty James lepiej skocz do kuchni po Ognistą Whisky. I włącz jakąś muzykę.
   Potter zrobił oburzoną minę, patrząc na Łapę wyciągniętego na fotelu.
- A może pan Black coś zrobi? – zapytał złośliwie dając nacisk na słowa „pan Black”.
- Przywalić ci? – odparł chłopak.
- Zachowujecie się, jak dzieci – jęknęła Dorcas – Rogacz, leć po Ognistą i jakieś przekąski przy okazji. Łapa, włącz muzykę.
- Tak jest, pani – powiedzieli jednocześnie, wstając i kłaniając się w jej stronę. Po chwili tuż obok głowy Pottera przeleciała poduszka.
    Rozległo się pukanie do drzwi. James krzyknął, aby ktoś otworzył, więc Hestia wstała ociągając się i podeszła do drzwi. Po chwili witała się już z pozostałymi gośćmi, którzy spotkali się przy furtce. Lily i Dorcas zerwały się z kanapy i pobiegły przytulić swoje dwie przyjaciółki: Alicję Carter i Mary MacDonald.
   Alicja była bladoskórą, niską dziewczyną o krótkich, czarnych włosach, zielonych oczach i okrągłej twarzy, przypominającej twarz elfa. Zgrabna, niebieskooka Mary była opalona, a jej kręcone blond włosy urosły przez miesiąc. Sięgały teraz ramion. MacDonald nie była bardzo ładna, jednak potrafiła oczarować każdego.
- Cześć! Jak wakacje? – Mary uściskała Lily z całych sił – Słyszałam, że Dorcas jest u ciebie. Musimy się umówić całą czwórką.
- Racja – zgodziła się Alicja, która obecnie ściskała Meadowes – Do tamtej lodziarni na Pokątnej.
- Byłyśmy tam ostatnio z Syriuszem i Jamesem – powiedziała wesoło Dorcas.
   Dziewczyny wyszczerzyły oczy.
- Lilka też? – wyszeptała zszokowana Mary.
- Pewnie, a co? – Rogacz otoczył Rudą ramieniem i poczochrał włosy – Liluś uwielbia chodzić ze mną na lody. Już umówiliśmy się na jutro. Co nie, Evans?
- Nie, Potter – odparła wściekła Lily – I zabieraj ze mnie swoją łapę! – odsunęła się od Jamesa.
- Ktoś mnie wołał? – rzucił Syriusz, stojący razem z Demelzą i Marcusem. Ta pierwsza była obecnie jego dziewczyną.
   Lily wzięła głęboki wdech i na jej ustach pojawił się wymuszony uśmiech. „Byle do końca imprezy, byle do końca imprezy” – powtarzała sobie w myślach dla uspokojenia.
   Po wszystkich powitaniach wrócili do salonu, gdzie pili Ognistą Whisky i zajadali się Fasolkami wszystkich smaków oraz kociołkowi pieguskami. Syriusz, który pił najwięcej, poprosił do tańca Demelzę. Jako, że deptał jej po nogach dziewczyna szybko wróciła na miejsce, zostawiając Łapę samego na środku pokoju. Mimo, iż wszyscy się z niego śmiali, on odważnie złapał Dorcas za rękę i zaciągnął ją na „parkiet”. Wszyscy mieli świetny ubaw, patrząc jak dziewczyna stara się uniknąć zadeptania swoich zgrabnych stóp i usilnie próbuje przejąć w tańcu prowadzenie.
   Zachęcony tym wspaniałym widowiskiem, Potter chwycił nadgarstek Lily i spróbował porwać ją do tańca. Jednak Ruda zręcznie wyrwała rękę, co spowodowało, że James poleciał na tańczących.  Rozległy się śmiechy i wiwaty.
   Po tych wyczynach, Remus  poleciał na górę do pokoju Jamesa, aby przynieść Eksplodującego Durnia. Przez następne dwie godziny grali w tę wspaniałą grę. Przy okazji rozmawiali o wakacjach, żartowali z nauczycieli w szkole i śmiali się z dowcipów.
   W końcu, kiedy na zegarze wybiła godzina dwudziesta, Huncwoci stwierdzili, że przyszedł czas na tort. James i Syriusz polecieli do kuchni i po chwili do pokoju wnieśli wielkie, czekoladowe cudo, na którym paliło się szesnaście świeczek. Lily zrobiło się niedobrze na myśl o tym, jak słodkie jest to ciasto. Potter postawił tort na stole, a wszyscy zebrali się dookoła.
- Zdmuchnij świeczki, Glizdek! – krzyknął Syriusz, uśmiechając się złowieszczo.
   Ruda poczuła niepokój na widok jego miny. Peter wziął wdech i dmuchnął…
   Tort wybuchł. Kawałki czekolady poleciały na wszystkie strony, a ze środka wyskoczył mały, fioletowy stworek – chochlik kornwalijski.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!! – wydarli się Black i Potter na całe gardła.
- Nie martwcie się, prawdziwy tort jest w kuchni – powiedział Syriusz uśmiechnięty od ucha do ucha.
   Pozostali nie wiedzieli, jak zareagować. Byli cali w czekoladzie, tak samo jak wszystko dokoła, a nad ich głowami latał mały chochlik. James poszedł po prawdziwy tort i porozdawał każdemu po kawałku. Kiedy jedli, siedząc przy stole w salonie, Lily spojrzała na Jamesa.
- Nie zamierzacie tego sprzątnąć? – spytała.
- Cierpliwości, moi rodzice jeszcze nie wracają – Potter machnął tylko ręką – A co?
- Nic – Ruda wzruszyła ramionami – Pomyślałam, że szkoda brudzić taki ładny dom.
- Podoba ci się? – ucieszył się Rogacz.
- Chyba każdemu – odparła Lilka.
- W przyszłości będzie mój, więc możesz zostać jego panią. Co ty na to?
- Nie chcesz wiedzieć, Napuszony Łbie.

18 komentarzy:

  1. Czyżbym była pierwsza? ;D.
    Dobra, dobra. Zaczynam.
    Co do Błędnego Rycerza. Nie wiem czemu, ale ciągle mam marzenie, by przejechać się takim autobusem! Oo, tak! Poza tym, Stan jako konduktor (chyba tak to się nazywa) był o wiele zabawniejszy! Co do ich wypadu na Pokątną - rozwaliło mnie to ich stukanie o cegły. Poza tym współczuję Lily stania w sklepie Quidditcha - choć sama go lubię. Jak na mnie, to ona mogłaby odpuścić trochę Jamesowi :D. Oni będą razem, prawda? A co do Remusa, czy jego stan zdrowia spowodowała pełnia? ^^.
    Akcja się rozwija i czekam na więcej! Jak na mnie, to Łapa i Rogacz również mogliby odwiedzić Lilkę ; ).
    Pozdrawiam, Tajemnicza.
    cienie-magii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam się kanonu, więc tak. W końcu będą razem, jednak po podejściu Lilki widać, że niezbyt szybko :) I zgadzam się, że Stan był zabawniejszy, lecz nie chciałam kopiować jego charakteru.
      Dzięki za miły komentarz :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ps:. Wiem, że onet ma swoje problemy, dlatego jeśli byś chciała, to możesz mnie informować na Gg.

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, padłam czytając o tych cegłach i torcie xD Łapcia i Rogacz - boscy :D Ale biedna Lilka, James tak jej dziala na nerwy...;d Swoja droga ciekawe, kto to bedzie sprzatac ^^ Teraz zycze duzo weny, bo chcialabym jak najszybciej przeczytac kolejny rozdzial... ;> (taa, egoistka ze mnie xD) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha...Moje żebro! XD Rozdział jest super a szczególnie "Nie chcesz wiedzieć, Napuszony Łbie."-haha. Nie mogę przestać się śmiać, naprawdę całe przyjęcie było świetne:) A ten tort, no, no ciekawe kto to teraz posprząta xD. Pozdrawiam:)

    PS. Pisz szybko, czekam z niecierpliwością na następny rozdział i nową dawkę Jamesa i Syriusza^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Postanowiłam przeczytać twojego bloga, S@die, bo zachęcił mnie do tego szablon. Jest niewątpliwie bardzo optymistyczny, a przy tym zachęca do zgłębienia treści rozdziałów.
    Podoba mi się, że piszesz o Lily Evans, bo jest to jedna z moich ulubionych postaci i ciężko jest mi się oderwać od czytania opowiadań, gdzie gra ona pierwsze skrzypce:)
    Piszesz bardzo dojrzale. Dobrze konstruujesz zdania, co sprawia, że Twoje opowiadanie czyta się z przyjemnością. Gdybym nie przeczytała zakładki o autorce, nigdy bym nie pomyślała, że jesteś tak młoda. podobają mi się dialogi Jamesa z Syriuszem, gdzie można poczuć iście huncwocki humor.
    Dialogi typu 'Evans, umówisz się ze mną?" są niewątpliwie schematyczne, utarte, a zarazem infantylne, ale bardzo je lubię, więc podoba mi się ich dostatek u Ciebie.
    Kolejnym plusem Twojej historii w moich oczach jest zgodność z kanonem. Nie mam przeciwko zmianom w nim, chyba że chodzi o Lily i Jamesa. Według mnie ich love story i tak jest urzekająco doskonałe.
    Zaciekawił mnie wątek z Elizy/Lizzy (tą mugolską przyjaciółką Lily), bo zwykle zapomina się o niemagicznych w opowiadaniach potterowskich. To słodkie, że pomimo lat ich przyjaźń przetrwała. Pewnie, osłabiła się, ale jakaś nic sympatii pozostała.
    A teraz dla odmiany, aby nie zrobiło się zbyt słodko od tego mojego słodzenia. Zabrakło mi rodziny lily, ewentualnie Jamesa. Jakichś dorosłych, którzy wnieśli by powiew dojrzałości i doświadczenia.
    Poza tym cała chmara przyjaciół Lily&Jamesa już na wstępie (nie mówię
    tu o Huncwotach i Dorcas, tylko o Danielu, Mary, Gwyneth, Hestii itp. sprawia, że czytelnik się wyłącza. Trudno jest zapamiętać wszystkie imiona, a zarazem skupić się na tekście.
    Zastanawiam się, czy Dorcas z Syriuszem, jak w podobnie wielu, wielu innych historiach. No, ale to już niewątpliwie innych historiach.

    Na pewno nie raz i nie dwa jeszcze tutaj zajrzę;)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    [muniette.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku. Zatkało mnie. Cieszę się, że Ci się podobało i bardzo dziękuję za ten pozytywny, długi komentarz :)Od razu poprawił mi nastrój :D Zajrzę do Ciebie, jak nie dziś to jutro.
      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję :)

      Usuń
  6. Kocham Łapę i Rogacza! A ty świetnie ich opisujesz! Te kłótnie Lily i Jamesa to weszły już do historii ff potterowskich. Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie i przy najbliżeszj edycji linków muszę go dodać! Jedyne co mi przeszkadza to para Dorcas i Syriusz po spodziewam się, ze taka będzie. Nie lubię tego parringu. Występuję na większości blogów o Lily i Jamesie i Dor zawsze jest czarnowłosą pięknością. Wiem, że to ff, ale Dor była o wiele starsza od Huncwotów, była Ślizgonką i przecież gdyby Syriusz był w niej zakochany, to może w jego głosie byłoby coś takiego, gdy pokazywał Harry'emu zdjęcie Zakonu i opowiadał o niej. No ale cóż. Twój blog jest megaa... Wspaniały i sądzę, że Dor i Syriusz jako para tego nie zepsują w moich oczach :) Styl masz lekki i przyjemny a pomysły bardzo fajne. I jak tu można nie kochać Huncwotów ? :P Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Cieszę się, że podobali Ci się James i Syriusz. Miałam spore wątpliwości, jak ich pokazać. Co do Dorcas, to stwierdziłam, że będę opierać się wyłącznie na książce, a tam było tylko, jak zginęła i to Szalonooki pokazywał zdjęcie Harry'emu. Mimo to wciąż zastanawiam się nad paringiem Syriusz-Dorcas, może będzie, może nie. Pożyjemy, zobaczymy :)
      Dziękuję, że podoba Ci się mój blog :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Cześć. Z tej strony Tajemnicza. Chciałam Cię poinformować o zmianie adresu mojego bloga (http://cienie-magii.blog.onet.pl) od dziś istnieje on pod adresem: http://iluzja-zla.blog.onet.pl . Dodatkowo stworzyłam tymczasową podstronę "Zmiana" - prosiłabym, żebyś się tam wpisała, na znak, że wiesz o zmianie adresu. Z góry dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wpadłam na Twojego bloga zupełnie przypadkiem, klikając gdzieś w link i postanowiłam przeczytać bieżący rozdział. Muszę powiedzieć, że przyciągnął on moją uwagę, więc w najbliższym czasie zagłębię się w poprzednie i dodam Cię do linków. Dodaję, iż właśnie zyskałaś kolejnego czytelnika ;)
    Podoba mi się Twój szablon. Jest taki... żywy. Aż nie chce się wychodzić z tej strony.
    Kłótnie Jamesa i Lily oraz Jamesa i Syriusza przypadły mi do gustu ;p
    Pozostaje mi tylko czekać aż wrócić z wakacji i dodasz nowy rozdział.
    Pozdrawiam
    [evans-history.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko jak ja kocham te numery Syriusza i Jamesa. Ta ‘czekoladowa bomba‘ rozsmieszyla mnie dosłownie do łez, efekt polepszyło jeszcze wyobrażenie wyrazu twarzy Petera po wybuchu.
    A ostatnie zdanie Lily - epickie^^

    Mam nadzieję, że dalsze rozdziały będą równie ciekawe, podoba mi się Twój styl - czuć w nim młodośc głównych bohaterów.
    Pozdrawiam ;)

    [siostra-harryego-pottera.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  10. Udało mi się złapać jakąć włoską sieć więc komentuję. Rozdział był świetny, ponieważ bardzo lubię te żarty huncwotów. Szkoda tylko, że Lily wciąż jest zła na Jamesa. Skoro jednak napisałaś, że będą razem to pozostaje mi tylko czekać ;) Życzę dużo weny i udanego wypadu w dzikie ostępy ;P

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej! Jak się cieszę, że są jeszcze prowadzone takie blogi o Huncwotach ^^.
    Rozdziały naprawdę świetnie napisane, a ten szczególnie mnie rozbawił. Podoba mi się to, w jaki sposób to wszystko opisujesz, a Twój styl jest lekki, dzięki czemu przyjemnie się czyta ;).
    To bardzo miło ze strony Jamesa i Syriusza, że zajęli się wyprawieniem przyjęcia swojemu przyjacielowi - Peterowi, chociaż przyznam się szczerze, że za nim nie przepadam. I tak się zastanawiam, czy w Twoim opowiadaniu on także zdradzi swoich przyjaciół, czy może historia potoczy się innym torem...? :).
    Sądzę , ze na końcu Lily powinna się chwilę zastanowić zanim wypowiedziała ostatnie słowa, ponieważ James, jak to on może sobie coś tam w główce ubzdurać i być może zinterpretował te słowa na niekorzyść Lily ;p.
    W każdym bądź razie, jeśli nie stanowiłoby to problemu, to chciałabym być informowana o NN :). A ja sama dodaję Cię do linków.

    Pozdrawiam!

    [depths-of-truth.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj! Mam dla Ciebie... ważną informację. Jako iż niedawno dowiedziałam się, że onet ma zamiar gruntownie się zmienić, przeniosłam swojego bloga na blogspota. Mam nadzieję, że i ja i Blogger - przypadniemy sobie do gustu. Dlatego jeśli nadal, mimo wielu zmian, chcesz być informowana o nowych notkach - proszę, napisz mi o tym na http://iluzja-zla.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Wybacz! Napisz mi o tym na HTTP://ILUZJA-ZLA.BLOGSPOT.COM !

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na prolog ;) http://iluzja-zla.blogspot.com
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam słowne przepychanki Lily i Jamesa. Naprawdę świetnie one ci wyszły. Ogólnie fajnie piszesz. Na razie skomentuję tylko jeden post, resztę przeczytam za chwilkę, no ewentualnie jutro. A więc wielki plus za docinki Evans. Są takie jak mają być, czyli zaskakujące. Zauważyłam też że bardzo często pojawia się zdanie "jak wakacje" może to tylko moja wyobraźnia i trochę działający na innych zasadach rozum są za to odpowiedzialni, ale zwróć na to uwagę. Z chęcią zostanę to na dłużej i jeśli informujesz o nowych rozdziałach, to mnie również poinformuj. No i dodaje cię do linków.

    OdpowiedzUsuń