Minął pierwszy tydzień szkoły. Dowcip Huncwotów rozładował ciężką
atmosferę i teraz Hogwart wyglądał tak, jak przed wakacjami. Uczniowie starali
się zapomnieć o niebezpieczeństwie kryjącym się za murami zamku, a może nawet…
w samym zamku.
Lily
siedziała przy oknie w bibliotece. Było już dość późno, zegary pokazywały w pół
do jedenastej i gdyby Ruda nie była prefektem, dostałaby szlaban za to, że nie
jest jeszcze w dormitorium. Na szczęście nie musiała się tym przejmować i
odrabiała pracę domową na poniedziałkowe runy.
Wyjrzała przez okno na błonia pogrążone w ciemności. Daleka chatka
Hagrida, w której świeciło się światło, Bijąca Wierzba, tafla jeziora,
odbijająca księżyc w pełni…
Ruda
postawiła kropkę na końcu ostatniego zdania i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
Grzecznie poodkładała na półki wszystkie książki, których używała i wyszła z
biblioteki, żegnając się panią Franklyn.
Evansówna szła pustymi korytarzami. Niektórzy ludzie z portretów kiwali
jej na powitanie głowami, inni prychali z niezadowoleniem, obudzeni ze snu.
Skręciła w tajemne przejście, łączące piętro drugie z piątym. Nagle usłyszała
głosy, dochodzące z góry. Znała te głosy. Zmierzały w jej stronę. Cofnęła się w
cień, aby nie zauważyli jej, gdy wyjdą zza zakrętu.
- Koniecznie musimy nauczyć się zaklęcia
kameleona! – powiedział James Potter – Peleryna jest już za mała na naszą
trójkę, a kiedy jest Remus to już w ogóle nie ma sensu pod nią wchodzić, bo
widać nam całe nogi.
- He He! – Syriusz zaśmiał się głośno, śmiechem
przypominającym szczekanie psa, jakby nie myśląc o tym, że ktoś go może
usłyszeć – Wyobrażacie to sobie? Taki nauczyciel ma dyżur, idzie korytarzem i
nagle patrzy i widzi cztery pary samochodzących nóg!
Uszu
Lilki doszły śmiechy Pottera i Glizdogona. Głosy Huncwotów zbliżały się coraz
bardziej, jednak ona wciąż i wciąż nie mogła ich dostrzec. Wydawało jej się, że
przechodzą tuż koło niej, niemal fizycznie ich czuła, ale wciąż nic nie
widziała. Dopiero, kiedy drzwi prowadzące na drugie piętro otworzyły się
samoistnie, połączyła to dziwne zjawisko i fragment podsłuchanej przed chwilą
rozmowy w całość. Spojrzała szybko w dół i ujrzał trzy pary stóp, które znikały
już korytarzu.
Gotowała się, żeby pobiec za nimi, lecz stwierdziła, iż nie ma sensu i
jutro spyta się o powody tej nocnej eskapady lub – co było bardzo prawdopodobne
– dowie się o tym, gdy ujrzy efekty. Domyślała się, że chodzi o kolejny głupi
dowcip.
Głosy Huncwotów ucichły, a Lilka poszła dalej. Wkrótce stała już pod
portretem Grubej Damy.
- Znowu ktoś mnie budzi… - jęczała kobieta z
portretu.
- Langustic
Ladaco – powiedziała Lily.
- Hę? – Gruba Dama ziewnęła szeroko.
- Hasło – Evans uśmiechnęła się lekko – Langustic Ladaco.
- Już, już – odparła kobieta – Proszę. Tylko
mi się już nie szwędać. Noc jest do spania!
- Zatem dobranoc – Ruda skinęła głową i
przeszła przez przejście za portretem do Pokoju Wspólnego.
Było
tu już prawie pusto. Tylko kilka osób siedziało jeszcze przy kominku.
- Cześć, Lily! – rzucił w jej stronę Anthony
Gold – Chodź do nas!
- Nie, dzięki – odpowiedziała, uśmiechając
się serdecznie – Idę już spać. Jutro trzeba wstać z samiutkiego ranka.
- Chyba nie powinnaś chodzić nocą po zamku,
nie? – Anthony zmarszczył brwi – Przy tym, co się tu dzieje…
- Może – odparła Lilka zdawkowo – Ale póki
nauczyciele się nie wtrącają, to mogę. Poza tym nie robię tego jakoś często.
- Powinnaś na siebie uważać.
Ruda
zdziwiła się tą nagłą troską. Nie była jakoś blisko z Anthonym. Nie rozmawiali
za często. Gold był przystojnym siódmoklasistą o blond włosach i zielonych
oczach. Nie był może tak rozrywany, jak Potter i Black, jednak też miał wiele
cichych wielbicielek, chociaż nie był typem Casanovy.
- Nie martw się – Lily uśmiechnęła się
jeszcze szerzej – Potrafię o siebie zadbać.
- Mam nadzieję – kąciki ust Golda również
podjechały w górę.
- A teraz życzę wam dobrej nocy – Lilka
odwróciła się na pięcie i poszła na górę do swojego dormitorium.
Dorcas, Mary i Alicja jeszcze nie spały. Meadowes malowała paznokcie,
MacDonald bawiła się z Pyszczkiem, a Carter ślęczała nad podręcznikiem od
eliksirów. Każda z nich mruknęła coś Lily na powitanie, nie przerywając swoich
czynności.
Ruda
położyła torbę obok łóżka, wzięła piżamę i poszła się myć. W łazience zamknęła
się na klucz. Pomieszczenie było różowe z czerwonymi akcentami. Na podłodze
leżał śliczny, ręcznie szyty przez skrzaty domowe, dywanik. Lily patrząc na to
wszystko, oparła się o ścianę i powoli usiadła na zimnej posadzce.
Cały
czas miała w myślach Anthony’ego. Był taki słodki, kiedy się o nią martwił… W
tych zielonych oczach mogłaby utonąć… Czy to możliwe, że ktoś tak przystojny,
inteligentny i wrażliwy, jak on zwrócił uwagę na rudą Evans?
Lily
powoli się rozebrała i weszła pod prysznic. Woda spływała po jej ciele,
zmywając wszystkie uczucia, sprawiając, że Ruda robiła się coraz bardziej i
bardziej śpiąca. Pod kwadransie wyszła z łazienki, umyta i ubrana w szarą
piżamę.
Rzuciła się na łóżko i ziewnęła przeciągle.
- Lily… - jęknęła Mary – Ratunku! Nic, a nic
nie rozumiem z tych cholernych eliksirów!
- Jakby, co to ci pomogę na lekcji – rzuciła
Ruda.
- Dzięki – odetchnęła z ulgą MacDonald.
- Słuchajcie… - zaczęła Evansówna – Wiecie
może, co planują Huncwoci?
Zauważyła, że Dorcas poruszyła się niespokojnie, ale Mary i Alicja
zmarszczyły tylko brwi.
- Co masz na myśli? – zapytała Carter.
- Spotkałam ich, jak wracałam z biblioteki –
odparła Lily – To znaczy… Oni mnie nie widzieli, ale ja ich słyszałam.
- Nie wiem – Mary wzruszyła ramionami – To
Huncwoci. Oni ciągle coś kombinują.
Ruda
popatrzyła uważnie na Meadowes, która wciąż się nie odzywała, skupiając się
wyłącznie na swoich schnących paznokciach.
- Dorcas? – spytała Lily – Co wiesz?
Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę.
- Ja? – zapytała niewinnie.
- Tak. Ty – Ruda uśmiechnęła się lekko –
Gadaj, co wiesz.
- Przepraszam, ale nie mogę – Dorcas zrobiła
smutną minę – Powierzyli mi to w największej tajemnicy. Ja… po prostu nie mogę.
Spojrzała
na przyjaciółki przepraszająco, wlazła do swojego łóżka i zaciągnęła kotary.
Lily, Mary i Alicja popatrzyły po sobie, zdziwione. Po chwili poszły w ślady
Meadowes. Zgasiły światło i poszły spać.
Lilka długo nie mogła zasnąć. Myślała o różnych rzeczach. Po pierwsze:
cały czas martwiła ją sytuacja w świecie czarów. Ten, Którego Imienia Nie Wolno
Wymawiać ją przerażał. Zresztą nie tylko ją. Zastanawiała się, kto stoi za
morderstwem profesor Smith. Ciarki przechodziły jej po plecach, gdy myślała, że
w szkole jest zabójca. Po drugie: nurtowała ją ta tajemnica Huncwotów. Dlaczego
Dorcas nie chciała nic powiedzieć? Nigdy nie zdradzała im wszystkiego, co
powiedzieli jej Huncwoci, ale zawsze tłumaczyła zdawkowo, że planują dowcip lub
cokolwiek innego. Poza tym, zachowywała się dziwnie. Wyglądała na skrępowaną.
Dorcas Meadowes wyglądała na skrępowaną!
Z
drugiej strony Lily cały czas miała w głowie to czułe spojrzenie Anthony’ego.
To, jak na nią patrzył, jak do niej mówił. Serce Rudej biło szybciej na
wspomnienie tamtej rozmowy. Czy to możliwe, by zakochała się w Goldzie? Nie
była pewna, ale wszystko na to wskazywało.
Wreszcie, nękana takimi rozmyślaniami, usnęła. Kraina snów ogarnęła ją
całkowicie.
Na
śniadaniu nie było Huncwotów. Ani na poniedziałkowej lekcji trasmutacji, ani
eliksirach. Dziewczyny spotkały ich dopiero na lunchu. Kiedy przyszły,
siedzieli już przy stole i zajadali gotowane ziemniaki w sosie mięsnym.
Wyglądali na zmęczonych. Remusa między nimi nie było, a Lilce dopiero teraz
przypomniało się, że mówił coś o tym, iż wyjeżdża.
Po
lunchu przyszła kolej na zaklęcia. Nauczał ich profesor Filius Flitwick – niski,
trzydziestoparoletni mężczyzna, w którego żyłach musiało płynąć trochę gobliniej
krwi. Na jego lekcjach było dużo praktyki, jednak gdy zaczął wykładać teorię,
gadał bez przerwy przez całą lekcję.
Lily
notując słowa nauczyciela, dostrzegła kątem oka, że trzech obecnych Huncwotów
pokładło się na ławkach i zapadło w sen. Dorcas również siedziała z głową
opartą na rękach, a oczy jej się kleiły. Cóż… Profesor Flitwick nie był dobrym
ani ciekawym mówcą.
Po
skończonej lekcji dziewczyny udały się w stronę następnej klasy, w której Lily
i Mary miały runy. Dorcas i Alicja nie chciały na nie chodzić, więc czekała je
godzina okienka. Nagle do przyjaciółek podeszli Huncwoci.
- Dor – zwrócił się James do Meadowes –
Idziesz z nami?
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Gdzie?
- No wiesz… - Syriusz spojrzał na nią
znacząco.
- Aaa… - Dorcas zrobiła minę wyrażającą
zrozumienie – Pewnie. Jasne. Dziewczyny nie obrazicie się, że was teraz
opuszczę?
Uśmiechnęła się promiennie, jakby nigdy nic, lecz przyjaciółki
wyczuwały, iż coś skrywa.
- Pewnie – Alicja skinęła głową – Zobaczymy
się później?
- Tak, pewnie – rzuciła Meadowes na
odchodnym.
Kiedy ona i Huncwoci zniknęli za zakrętem, Lily bez zastanowienia
ruszyła za nimi. Nie wiedziała, co ukrywają, lecz rozumiała, że to nie byle co.
Alicja i Mary początkowo stały, jak zamurowane, ale po chwili i one poszły
krokiem Evansówny, zaczynając śledzić Huncwotów.
Szły, jak najciszej, przemykając się od zakrętu do zakrętu. Musiały
bardzo uważać, by nie zgubić śledzonych w tłumie uczniów, jednak wkrótce ten
problem zniknął, gdyż zaszli w korytarze,
na których nie ma już klas. I wtedy Lily zrozumiała, że kierowali się do
skrzydła szpitalnego.
Huncwoci i Dorcas zapukali do drzwi, które otworzyła im pani Fair,
szkolna pielęgniarka. Było to dosyć dziwne, ponieważ zwykle można swobodnie
wchodzić do skrzydła szpitalnego.
Kiedy zniknęli w środku, dziewczyny podeszły do drzwi i spróbowały
nacisnąć klamkę. Zamknięte. Zrezygnowana, Ruda zapukała. Pani Fair była bardzo
zdziwiona, gdy je zobaczyła i kategorycznie odmówiła wpuszczenia do środka.
- Ale ich pani wpuściła! – oburzyła się
Alicja.
- To, co innego – odparła spokojnie
pielęgniarka.
- No właśnie! – stwierdziła Lilka – Oni to
Huncwoci, więc nie powinni być nigdzie wpuszczani!
- Przykro mi, ale nie mogę was wpuścić –
powtórzyła pani Fair i zamknęła im drzwi przed nosem.
- Wracajmy na lekcje – stwierdziła Mary.
Ruszyła razem z Alicją korytarzem. Obróciły się i zobaczyły, że Ruda
wciąż stoi przed drzwiami.
- Jak myślicie, co oni robią? – spytała przyjaciółek.
- Nie wiem, Lily, ale to nie nasza sprawa –
Alicja wzruszyła ramionami – Chodź, bo się spóźnimy.
Evansówna odwróciła się powoli i niechętnie ruszyła za przyjaciółkami,
cały czas zastanawiając się, o co w tym chodzi. Dookoła niej było zdecydowanie
za dużo tajemnic!
***
Wiem skarby, że spodziewałyście się czegoś lepszego, ale ostatnio nie mam na nic czasu. Przez ostatnie dwa tygodnie prawie niec nie pisałam!!! Do tego w tym tygodniu wpadłam na pomysł na inne opowiadanie (nie będzie ono publikowane, to na pewno) i przez ostatnie dni, kiedy miałam czas zajmowałam się głównie tamtym. Stwierdziłam jednak, że pora coś w stawić na moich Huncwtów, więc dokończyła to, co napisałam jeszcze przed opublikowanie poprzedniej notki i oto efekty. Następny rozdział będzie lepszy, obiecuję.
Lubię tajemnice, ale Lily ma racje, jest ich stanowczo za dużo. Domyślam się powodu nieobecności Huncwotów i Remusa, ale Dorcas? Tajemnice, tajemnice, tajemnice. Mam nadzieję, że wkrótce się choć troszkę wyjaśni.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że długo nie pisałam, ale nie miałam czasu, ledwo znajduję czas na własnego bloga. Ale tak czy siak, zaglądam tu kiedy tylko mogę.
Życzę dużo weny i pozdrawiam :)
Bardzo fajny rozdział. Hmmm Dorcas i Huncwoci? Ciekawe, ciekawe.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci dużo weny
Pozdrawiam cieplutko
No bez przesady mnie się rozdział bardzo podobał czasem lubię czytać takie tajemnice bo chce wiedzieć co będzie dalej i tak jest też teraz :).Hmmm coś czuje , że Dorcas wie o ,,Futerkowym Problemie' Remusa...:P Pozdrawiam cieplutko i czekam na kolejną :D
OdpowiedzUsuńTwój blog został oceniony na oceny-legilimens. Zapraszam do zapoznania się z oceną. ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, kiedy rozwiąże się sprawa morderstwa profesor Smith. I jestem ciekawa, o co chodzi Goldowi, i jestem jeszcze ciekawa, co robią Huncwoci w Skrzydle Szpitalnym.
OdpowiedzUsuńMiłosne rozterki... Ach, któż ich nie przeżył?
Czekam na kolejny rozdział i proszę o powiadamianie mnie o nowych rozdziałach.;)
Pozdrawiam,
Eileen
Świetne. :)
OdpowiedzUsuńPolubisz? Polecisz znajomym? http://www.facebook.com/pages/Na-gacie-Merlina/189491731183975
hej hej ! przepraszam ze , piszę ale chciałą bym cię gorąco zaprosić na konkurs romwe.com do wygrania jest bo o wartosci 100$ dla tego chciała bym cię o tym poinformować : ) warto zrobić sobie świąteczny prezent i wygrać : ) !
OdpowiedzUsuńhttp://ashplumplum.blogspot.com/2012/12/giveaway-romwe-bon-100.html
czekam na rozwiązanie morderstwa profesor Smith, a rozdział baaardzo mi sie podobał i czekam na wiecej ;p
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie - autograf magicznego wytwórcy
Witam! Wiele już czytałam blogów o tej tematyce, jednak ten jako jeden z nielicznych mnie zainteresował;) Co prawda dopiero zaczęłam, ale jestem pewna, że będę tu częstym gościem. Może mogłabyś mnie informować o nowych notkach? A może miałabyś ochotę wpaść i ocenić moje notki?
OdpowiedzUsuńOMG! czytałam wiele blogów o Huncwotach,a ten jest zdecydowanie jednym z najlepszych! :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,czekam na nn i zapraszam do mnie na garstkę Fremione ; 33
http://fremione-moja-historia.blogspot.com/
Uprzejmie informuję, że zostałaś oceniona pod numerem dwudziestym. Zapraszam do lektury i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog . :)
OdpowiedzUsuńZapraszam : http://modowyszpital.blogspot.com/ .
Fajny blog :) Nominuję Cię do Liebster Blog Award. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNa Oślej Ławce pojawiła się ocena Twojego bloga. Zapraszam do zapoznania się z nią : >.
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, masz talent do pisania ♥
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do zabawy w Liebster Award. Zostałaś nominowana przez blog the-evans-history.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz na podstronie "Autorka" znajdującej się w menu.
Pozdrawiam.
(Jeżeli nie lubisz tego typu zabaw, proszę o zignorowanie komentarza i z góry przepraszam)
Świetne! Kocham Harry'ego Pottera i bardzo mi się to podoba ^^ Aż Cię nominuję do Liebster Blog Award :D
OdpowiedzUsuńŚwietne ;) Obserwuje i liczę na to samo wera-nika.blogspot.com nominuje Cię do Liebster Blog Award
OdpowiedzUsuń