***
Słońce grzało tego dnia bardzo mocno. Na huśtawce na placu zabaw siedziała rudowłosa dziewczyna. Wpatrywała się smutno w przestrzeń. Jej piękne, zielone oczy, zdawały się być zapatrzone w jakiś daleki, niewidoczny punkt. Na oko miała koło szesnastu lat.
Lily Evans rozmyślała o wydarzeniach, które miały miejsce ponad dwa miesiące temu. O wydarzeniach, które wywróciły jej życie do góry nogami. Dokładniej o jednym wydarzeniu, które rozbiło się w inne. Dziewczyna myślała o tym słonecznym popołudniu po napisaniu suma z obrony przed czarną magią. O tym, jak ten idiota - James Potter, dokuczał Severusowi, o tym, jak ona stanęła w obronie przyjaciela i o tym, jak jej „przyjaciel” nazwał ją szlamą.
Mówił, że nie chciał jej tak nazwać, mówił, że jest mu przykro, b ł a g a ł żeby mu wybaczyła. Lecz ona nie chciała nawet słuchać tych próśb. Od dawna wiedziała, że ta przyjaźń nie będzie wieczna. Że w końcu Severus przyłączy się do Tego, Którego Imienia Nie Wolno wymawiać, a ich przyjaźń się rozpadnie. Jednakże miała nadzieję, cichutką nadzieję, że uda jej się nakłonić przyjaciela do zejścia z drogi wiodącej do morderstw, zła i Niego. Voldemorta. Nawet, gdy wymówiła to imię w myślach, wzdrygnęła się.
„Tak” - pomyślała Lily i jeszcze bardziej posmutniała - „Tak musiało być.”
- Lily! - z rozmyślań wyrwał ją głos przyjaciółki - Lily, dlaczego siedzisz tu sama?
Eliza Harris uśmiechała się do Lily promiennie. Miała czarne włosy oraz śliczne, fiołkowe oczy i uganiali się za nią wszyscy chłopcy z okolicy. Przyjaźniła się z Evansówną od przedszkola i chociaż miała i wolała bardziej rozrywkowe towarzystwo, to zawsze lubiła przebywać z Lily.
- Myślałam - odpowiedziała rudowłosa, na zadane jej wcześniej pytanie.
Eliza roześmiała się. No tak- mądra Lily znowu myślała.
- A o czym? Jeśli mogę spytać.
- Nie możesz -Lily uśmiechnęła się do niej.
Przyjaciółka usiadła na drugiej huśtawce i spojrzała uważnie na Rudą. Niepokoiło ją coś w zachowaniu dziewczyny - od początku wakacji była jakaś… cicha. Eliza nie była osobą, która martwi się byle czym, zatem to, że zaniepokoiło ją zachowanie przyjaciółki, świadczyło, że sprawa jest poważna.
- Słuchaj – zaczęła - Wiem, że znowu będziesz się wykręcać, ale… widzę, że coś cię gryzie. Czy coś się wydarzyło w tym roku w twojej szkole?
W szkole. Gdyby Eliza wiedziała o jakiej szkole mówi. Lily nie powiedziała jej o istnieniu świata czarów, więc przyjaciółka tak jak wszyscy myślała, że młodsza Evansówna jeździ do szkoły z internatem, znajdującej się pod Birmingham. Hogwart, co prawda jest szkołą z internatem, ale nie znajduje się pod Birmingham. Właściwie… to ciekawe gdzie się znajduje.
- Nic się nie wydarzyło - odparła Lily.
- Lilka! - Eliza zaczynała się już denerwować - Ja widzę, że coś się dzieje. Nie jestem ślepa! Co takiego wydarzyło się w szkole, że nie rozmawiasz ze Snapem? Pokłóciliście się? Mi możesz powiedzieć!
W tym momencie w Lily coś pękło. Do tej pory powstrzymywała się od łez na wspomnienie przyjaciela, ale nie mogła już wytrzymać. Na początku poleciało jej tylko kilka kropel, lecz po chwili już płakała. Z trudem łapała powietrze.
Eliza patrzyła z przerażeniem na przyjaciółkę. Żałowała teraz namów, by Lily powiedziała, co jej leży na sercu. Patrząc na płacz przyjaciółki, dziewczyna poczuła, że w życiu Lily nie najlepiej się ostatnimi czasy układało.
- Już, już… - szeptała Eliza, głaszcząc przyjaciółkę po ramieniu - Nie musisz mi nic mówić. Przepraszam, że nalegałam. No, nie płacz już…
- Elizo, pozwól mi się wypłakać - powiedziała Lily z trudem powstrzymując łkanie - Tak długo się powstrzymywałam… Nie chciałam pokazać, jak bardzo mnie zranił…
- Snape? - Eliza nie mogła się powstrzymać.
- Snape, Potter, Black! - wykrzyknęła nagle Lily - Panoszą się po moim życiu, jak jakieś natręty. Jeden gorszy od drugiego. Snape! Snape mnie znieważył, obraził, ośmieszył! A ten nadęty Potter! A ten głupi Black! „Jestem taki przystojny, taki wyluzowany, taki tolerancyjny”, a o swojej matce mówi, że to krowa, tylko, dlatego, że ma inne poglądy niż on… Tylko, dlatego, że ma poglądy, takie same, jak wszyscy Ślizgoni… Tylko, dlatego, że ma poglądy, takie same, jak… Snape! - i Lily znów zalała się łzami.
Eliza zamarła. Jeszcze nigdy nie widziała przyjaciółki w takim stanie. Lilka była całkowicie załamana! Nie panowała nad emocjami, miała załamanie nerwowe! Eliza nie wiedziała, co robić. Była chyba ostatnią osobą, która powinna być przy człowieku, który jest w takim stanie. Dziewczyna nie wiedziała nawet, co może teraz powiedzieć. Znała Lily od dawna, lecz jeszcze nigdy przyjaciółka jej się nie zwierzała, nie żaliła. Zawsze śmiały się razem, plotkowały i żartowały. Jeśli już to Evansówna pocieszała Elizę - nigdy na odwrót. Bo jakież problemy mogło mieć to rudowłose dziewczątko?
Harrisówna poczuła teraz, jak złą przyjaciółką była dotychczas. Chciała to jakoś naprawić, tylko nie wiedziała jak. Lily łkała na huśtawce obok. Jej zwykle bladą twarz, pokryły teraz czerwone plamy, a oczy opuchły. Dziewczyna wyglądała, jak straszydło.
- Lily… - zaczęła Eliza - Ty wiesz, że wszystko możesz mi powiedzieć… Nigdy, przenigdy nie zdradziłabym twoich sekretów.
- Wiem, Liz - Lily przestała już płakać - Ale to jest bardziej skomplikowane niż myślisz.
Eliza nie znała na to odpowiedzi. Nagle, nie wiedzieć, dlaczego, poczuła złość na Evansównę.
- Nie ufasz mi - powiedziała chłodno - Ufałaś temu chłopakowi od Snape’ów, a nie ufasz mi.
- To nie to, że ci nie ufam - w oczach Rudej znów rozbłysły łzy - Tylko… Ja ci nie mogę nic powiedzieć.
- To nie mów - Eliza zaczęła się podnosić - Ale nie mam zamiaru przyjaźnić się z osobą, która ma mnie za jakąś plotkarę.
Po chwili Lily ponownie została sama. Nie zauważyła, że w czasie rozmowy z przyjaciółką, na wcześniej nieskazitelnie niebieskim niebie, pojawiły się czarne chmury. Po chwili spadły na nią pierwsze krople. Potem kolejne. Chwilę później rozpadało się na dobre. Burza rozszalała się nad Weston-Super-Mare. Wiał ostry wiatr, a błyskawice przecinały niebo. Lily jednak zdawała się nie zauważać ulewy.
Po głowie wciąż chodziły jej słowa Elizy. Ale co miała zrobić? Opowiedzieć jej o świecie czarów? Przyjaciółka wzięłaby ją za wariatkę. Pomimo tego, Lily cały czas zastanawiała się czy nie powinna powiedzieć Liz prawdy. Straciła już Severusa, nie chciała teraz utracić także Elizy!
- Lily? - ten głos…
Evansówna podniosła wzrok i spojrzała z wściekłością na swojego dawnego przyjaciela. Widać nie tylko ona jest tak nienormalna, że siedzi w ulewie na placu zabaw. Snape wyszedł sobie na spacer.
- Czego tu chcesz? - warknęła.
- Nie spodziewałem się, że kogoś tu zastanę - powiedział cicho Severus, a Lily przez jedną chwilę, dosłownie przez chwilunię, poczuła, że jest jej żal chłopaka.
- Nie martw się, zaraz zostaniesz tu sam - powiedziała chłodno dziewczyna. Była już cała mokra. Miała przemoczone ubranie i włosy ociekające wodą - Ja właśnie miałam iść - podniosła się i zaczęła odchodzić.
- Lily, stój! - krzyknął Snape, i gdy ona udawała, że go nie słyszy podbiegł do niej i zaczął mówić, starając się dotrzymać jej kroku - Posłuchaj, ja naprawdę cię przepraszam. Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić, jak bardzo żałuję tego, co powiedziałem…
- Dlaczego? - zasyczała Lily, przyspieszając kroku i nadal na niego nie patrząc - Nazywasz tak wszystkie osoby, które urodziły się w rodzinach mugoli.
- Ale ty jesteś inna! - krzyknął Snape, zrozpaczony - Jesteś moją najlepszą przyjaciółką - poprawił się.
- B y ł a m twoją najlepszą przyjaciółką - sprostowała dziewczyna.
- Dla mnie wciąż nią jesteś - w głosie Severusa zabrzmiała płaczliwa nuta, która zmusiła Lily do zatrzymania się.
- Snape - zaczęła, a chłopak skrzywił się, gdy zwróciła się do niego po nazwisku - Nie możemy się dłużej przyjaźnić, nie rozumiesz tego? Jesteś ze Slytherinu, ja jestem z Gryffindoru. Ty chcesz się przyłączyć do Sam-Wiesz-Kogo, ja chcę z nim walczyć. To jest… Przecież my… Nie możemy być przyjaciółmi.
Gdyby nie to, że była cała mokra, Snape zauważyłby, że Lily się rozpłakała. Słone łzy zlały się z kroplami deszczu. Dziewczyna spojrzała Severusowi w oczy, przytuliła go mocno i szybko odeszła. Już nie próbował jej gonić. Stał, osłupiały i nierozumiejący całego zdarzenia. Zrozumiał, że już się na niego nie gniewała, że tak naprawdę już mu wybaczyła niegodziwe słowa. Jednak to nie wystarczyło. Stracił ją na zawsze.
Lily wparowała do domu, jak burza, która szalała za oknem. Pani Evans na jej widok wydała z siebie przerażający odgłos - coś między krzykiem, a jękiem. Szybko podbiegła do córki.
- Co się stało? – zapytała - Dlaczego jesteś cała mokra? Nie mogłaś gdzieś przeczekać tej ulewy?
- Pojdę się przebrać - powiedziała cicho Lily, nie odpowiadając na żadne z pytań matki.
Pokój młodej Evansówny znajdował się na piętrze, naprzeciwko łazienki i obok pokoju Petunii. Wnętrzne pokoju było dość nietypowe. Na ścianach wisiały flagi, szaliki i plakaty z godłem Gryffindoru, a także zdjęcia Lily i jej trzech najlepszych przyjaciółek: Dorcas Meadows, Alicji Carter i Mary MacDonlad. Nad biurkiem powiesiła też zdjęcie swojego ukochanego piosenkarza - Johna Lennona. Na łóżku leżała kapa w kolorach czerwonym i złotym, a na szafie były poprzyklejane karty z czekoladowych żab. Biurko natomiast… ciężko opisać to, jak wyglądało biurko, w skrócie: jakby po nim przeszło tornado. Zeszyty, pióra, listy od przyjaciółek, książki, kilka paczek fasolek wszystkich smaków i kociołkowych piegusków- to wszystko mieściło się na jednym meblu! Jednak najdziwniejszą rzeczą była wielka klatka, która stała na komodzie i, w której spała rudo-czarna sowa - Rowena.
Lily wyciągnęła z szafy ubrania, przebrała się i rzuciła na łóżko. Po chwili smacznie spała.
Tak znalazła ją Petunia, gdy przyszła, wysłana przez matkę, żeby powiadomić młodszą siostrę o tym, że kolacja już gotowa. Dziewczyna podeszła do stojącego w rogu pokoju łóżka Lily i cichutko usiadła na nim.
Już dawno zauważyła, że młodsza siostra jest czymś przygnębiona - nawet ślepiec, by to zobaczył. Lilka nie gadała z tym okropnym chłopakiem od Snape’ów, nie obchodziło ją nic i nikt, a kiedy przychodziła pora na posiłki, grzebała tylko w talerzu i prawie nic nie zjadała.
Petunia już od pięciu lat prowadziła z siostrą wojnę domową. Nazywała Lily wariatką i świruską, a świat magii głupotą, lecz, choć nigdy się do tego nie przyznawała, robiła to z czystej zazdrości.
Też chciała być czarownicą! Też chciała jeździć do Hogwartu, mieć kupę magicznych przyjaciół i wkurzającego adoratora!
Lilka poruszyła się na łóżku, a Petunia szybko zerwała na równe nogi.
- Hej, wariatko - powiedziała, potrząsając siostrą - Kolacja. Wstawaj - dodała, kiedy dziewczyna spojrzała na nią, i od razu wyszła z pokoju.
Ruda usiadła na łóżku. Wspomnienia zaczęły do niej wracać. Kłótnia z Elizą, ulewa, rozmowa z Severusem…
- Sev - jęknęła, a do oczu ponownie napłynęły jej łzy - Nie. Stop - powiedziała twardo, wycierając oczy rękawem - Nie będę płakać. Nie ma powodu. Gdyby nie to, że Snape - głośno i wyraźnie nazwała go po nazwisku - wprowadził mnie w świat czarów – kontynuowała - pewnie bym go nie lubiła, jak wszystkich innych Ślizgonów. W końcu… zbytnio się od nich nie różni.
Wstała gwałtownie ze swojego łóżka i szybko zeszła na dół. Przy stole w kuchni (gdzie zwykli jadać, gdy nie mieli w domu gości) siedzieli już rodzice i Petunia. Ta druga posłała jej nieprzyjemne spojrzenie.
- Cześć, córeczko – uśmiechnęła się mama - Siadaj. Słyszałam, że się przespałaś.
- Tak… - Lily starała się wydusić z siebie uśmiech - Przespałam…
- No, to skoro przyszła już nasza królewna, możemy zacząć jeść - powiedział tata i wszyscy zaczęli pochłaniać swoje porcje.
Jedząc, pan i pani Evans rzucali sobie dyskretne, porozumiewawcze spojrzenia. Nie umknęło to uwadze spostrzegawczej Lily.
- O co wam chodzi? – zadała w końcu pytanie, które ją nurtowało.
Mama tylko uśmiechnęła się pod nosem, a tata udał, że nie dosłyszał. Lily zaczęła się irytować. Nienawidziła takiego zachowania. Była osobą, która nie cierpiała niespodzianek.
Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi - długi, przeciągły. Lily spojrzała pytająco na matkę, która uśmiechnęła się do niej niewinnie.
- Zapraszaliście kogoś? – spytała podejrzliwie Lily.
- Nie, chyba nie – pan Evans zmarszczył brwi.
- Otwórz, kochanie – pani Evans spojrzała na córkę wesoło.
Lily wstała niepewnie. Wyszła z jadalni i przeszła przez przedpokój. Ponownie rozległ się dzwonek. Evansówna otworzyła drzwi wejściowe i nacisnęła klamkę.
Za drzwiami stała czarnowłosa dziewczyna o piwnych oczach i zniewalającym uśmiechu. Obok niej stał kufer i klatka z sową. Jej kurta była cała mokra, a kalosze zabłocone. Lily wybałuszyła oczy, kiedy poznała w przybyłej Dorcas.
Dziękuję ci ślicznie za dedykację :* Szkoda mi Lily. Bardzo źle to przeżywa. Mimo, że jestem wielką fanką pary Lily/James, to chciałabym by Lilka wybaczyła Snape'owi. Bo jednak Severusa też lubię. Szczerze mówiąc to szkoda mi trochę Petunii. W sumie jest tak jakby w cieniu młodszej i bardziej wyjątkowej siostry, acz nie musi się tak zachowywać. Rozdział bardzo mi się podobał. Czytało się lekko i przyjemnie. Kurczę, Lily powiedziała "Ślizgoni: przy Elizie. Nie wiem, czy to zamierzony efekt, ale jeśli tak, to się wkopała dziewczyna. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za dedykację ;* Podobał mi się sposób w jaki opisałaś rozterki Lily. Długo się jeszcze będzie na Jamesa i Syriusza wkurzać? Co do Snape'a to mimo iż urósł znacznie w moich oczach jako dorosły człowiek, to jednak teraz uważam, że zachował się jak ostatni dupek. No i jeszcze Petunia. Wiadomo, że jej zazdrościła i dlatego odnosiła się do niej tak, a nie inaczej. Też zauważyłam, że Lilka powiedziała Ślizgoni przy przyjaciółce, ale mam nadzieję, że Liz tego nie dosłyszała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :]
Och! Dziękuję za dedykację kochana, czuję się zaszczycona :* Rozdział jest piękny i napisany tkz. "lekkim piórem".Naprawdę pięknie opisujesz uczucia Evans, a opisy są tak skonstruowane, że można sobie wszystko wyobrazić. Bardzo mi szkoda Lily, Snape jako młody chłopak zachowywał się niekiedy jak dupek. No cóż. Nie rozumiem też dlaczego Petunia tak się zachowuje, rozumiem, że zazdrości swojej siostrze, ale żeby aż nazywać ją wariatką? Dla mnie ani młoda ani dorosła Petunia nie zrobiła dobrego wrażenia. Ciekawa jestem też czy Lily przeprosi Elizę... W końcu znają się jak to ujęłaś "od przedszkola", i czy opowie jej o czarodziejskim świecie. No nic pozostaje mi jedynie czekać na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że na następną notkę nie będę musiała czekać długo^^
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od czekającej Eileen :*
PS. Mam nadzieję, ze nie za długi komentarz napisałam :DD
Ostatnio nie miałam nic do czytania, dlatego postanowiłam zagłębić się w treść u Ciebie. Tym bardziej, że dawno nie czytałam o losach rocznika 1960.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, masz lekki styl i posty czyta się z przyjemnością.
Czasem szkoda mi Petunii, ale jako ta starsza powinna zrozumieć, że nie zawsze dostaje się od życia to, co by się chciało. A przezywanie Lily może i można było wybaczyć jej, gdy była małą dziewczynką, ale nie gdy dorosła. W końcu los wybrał Lily jako czarownicę, sama o tym nie zdecydowała.
Jako fanka Snape'a zawsze będę twierdzić, że wina za wszystko leży po obu stronach, nie tylko Ślizgona, ale także Gryfonki, która powinna mu wybaczyć, gdy przepraszał.
Zapraszam także do siebie na http://bracia-duszy.blogspot.com
Pozdrawiam :)